Forum Pagale.dbv.pl Strona Główna Pagale.dbv.pl
Forum
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Literatura indyjska i książki polski(i nietylko) o Indiach

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pagale.dbv.pl Strona Główna -> Kultura
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mio
Senior
Senior



Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:48, 16 Sty 2007    Temat postu: Literatura indyjska i książki polski(i nietylko) o Indiach

Bollywoodzka podszewka

Tytuł książki: Transmisja

Autor recenzji: Katarzyna Zielińska (2007-01-16)

Ocena recenzenta: (9/10)


Dwa światy z marzeń: Bollywood, hinduska fabryka miłości i wzruszeń, oraz „Amryka”, kraj pieniędzy, technologii i niesamowitych możliwości. Gdy za bardzo uwierzysz w marzenie, nie zdziw się, jeśli okrutnie się na tobie zemści, nie znosi bowiem, gdy się je myli z rzeczywistością. Ten fatalny błąd popełnił Arjun, dwudziestotrzylatek z raczej konserwatywnej hinduskiej rodziny. Z głową musującą od obrazów pięknych, uśmiechniętych i tańczących bohaterów obojga płci, którzy po perypetiach znaczonych kolejnymi piosenkami łączą się na całe życie, opuszcza dom, rodzinę będącą trochę karykaturalną wersją wyciskających łzy z oczu klanów bollywoodzkich, i rusza do Ameryki. Zagwarantowana tam praca w sektorze informatycznym okazuje się jednak czymś dużo mniej spektakularnym i dochodowym, niż Arjun mógł się spodziewać. Krótko mówiąc, nasz bohater ląduje w paskudnej klitce z kilkoma innymi wyczekującymi zmiłowania rodakami. Poznaje smak „amerykańskiej biedy” – tylko w telefonach do domu awansuje, spotyka sławy i obrasta w piórka. Scenariusz jakby skądś znany?

Druga książka autora Impresjonisty nie jest jednak otwartą demaskacją brutalności amerykańskiego świata czy brudu, jakim podszyty jest bollywoodzki przemysł filmowy. Na pierwszy plan wysuwa się wartka akcja: Arjun dostaje wreszcie w miarę niezłą pracę w firmie pracującej nad zabezpieczeniami antywirusowymi i zamieszkuje w miejscu o „przyjemnej grafice i intuicyjnym interfejsie użytkownika”. Gdzieś w Szkocji jego idolka Leela Zahir tańczy w scenach do kolejnego chwytającego za serce filmu. Biznesmen Guy Swift i jego partnerka Gabriella ciągną swój wysterylizowany z uczuć związek. I tylko gdzieś chyłkiem, pod skórą pierwszoplanowej warstwy powieści przemykają gorzkie stwierdzenia na temat prawdziwej natury obiegowo idealnych światów. „Amerykańska wersja biedy, zwłaszcza takiej, która nie wyklucza samochodów, lodówek, telewizji kablowej i otyłości, była nowym i niepokojącym paradoksem, oznaką, że pod gładką powierzchnią Kalifornii czai się coś groźnego i nie do opanowania”. Takie zdania mogłyby łatwo umknąć w toku historii, zostać przeoczone przez zniecierpliwionego czytelnika. Tak jak przeoczona mogłaby zostać paląca potajemnie w nocy dziewczyna z przetłuszczonymi włosami i opryszczką na ustach, w której nikt nie rozpoznałby olśniewającej gwiazdy hinduskiego kina Leeli Zahir.
A to właśnie Leela, w formie stworzonego przez zdesperowanego Arjuna wirusa komputerowego, zniszczy ogromną część zasobów wirtualnego świata, bez którego ten rzeczywisty rozpadnie się w chaosie na miliony niespójnych kawałków. Będzie to akt niebezpośredniej, ale katastrofalnej w skutkach zemsty za stworzenie z niej marzenia dla mas, bez wzięcia pod wzgląd jej rzeczywistego charakteru, wnętrza czy jej własnych marzeń.

Ale nie będzie w tym ekspiacji. Ani Leela, ani Guy, ani sam Arjun nie stworzą sobie nowego, lepszego życia. Powieść Kunzru jest smutną konstatacją, że współczesne dżumy, jak właśnie zniszczenie systemów komputerowych, od których coraz więcej zaczyna zależeć, nie mają już wcale mocy oczyszczającej, a marzyciele niedostosowani do rzeczywistości nie tylko nie mają na nią wpływu (to w końcu nic nowego), ale jeszcze zostają okrutnie pokarani. Jedynym wyjściem jest zniknąć bez śladu – wszystko będzie toczyć się dalej. Tak jakby tych ludzi, z ich nieprzydatnymi marzeniami, nigdy nie było.
[link widoczny dla zalogowanych]


autor: Hari Kunzru
tytuł: Transmisja
tytuł oryginału: Transmission
język oryginału: angielski
liczba stron: 302
miejsce wydania: Warszawa
rok wydania: 2006
oprawa: twarda
wymiary: 145 x 205 mm
wydawca: Muza S.A., Warszawskie Wydawnictwo Literackie
ISBN: 83-7319-998-5



Opis książki

Życie jak film - oto marzenie niejednego z nas... Ale spełnione marzenie może stać się przekleństwem. Arjun K. Mehta, młody programista z New Delhi oraz wielbiciel hinduskiego kina i jego gwiazdy Leeli Zahir, wyrusza do stanów, by podbic świat, wzbogacić się i zadziwić ludzkość. tymczasem okazuje się, że praca jest niepewna, perpektywy mizerne, a nowy pracodawca szykuje redukcje. W akcie desperacji Arjun zachowuje się jak filmowy bohater: tworzy doskonałego wirusa komputerowego i nazywa go Leela Zahir na cześć swojej idolki. Ma nadzieję, że symulując złamanie jego kodu, zuska uznanie szefa. Jednak wirus okazuje się niezwykle groźny i świat staje w obliczu prawdziwego zagrożenia. Działania Arjuna mają paradoksalnie wielki wpływ na losy biznesmena Guya Swifta, jego partnerki Gabrielli i aktorki Leeli Zahir. Ich życie, samotne, zawikłane i nieszczęśliwe, bardzo się zmieni...


Sylwetka autora


Brytyjski powieściopisarz pochodzenia angielsko-hinduskiego. Wychowywał się w Essex. Studiował anglistykę na Uniwersytecie Oksfordzkim. Uzyskał następnie tytuł magistra filozofii i literatury na Warwick University.
Był współwydawcą pisma "Wired", a w 1999 roku pismo "Observer" wyróżniło go tytułem Young Travel Writer of the Year (Młody Pisarz Drogi).
Ponadto, Kunzru udziela się w piśmie "Mute" oraz w dziale muzycznym magazynu "Wallpaper".
Rocznik: 1969
Strona internetowa: [url] [link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych][/url]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mio dnia Wto 16:14, 16 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mio
Senior
Senior



Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:56, 16 Sty 2007    Temat postu:

Kolejna książka tego autora to:

Impresjonista


Inne rozmiary okładki

autor: Hari Kunzru
tytuł: Impresjonista
tytuł oryginału: The Impressionist
język oryginału: angielski
liczba stron: 472
miejsce wydania: Warszawa
rok wydania: 2002
oprawa: twarda
wymiary: 145 x 205 mm
wydawca: Muza S.A., Warszawskie Wydawnictwo Literackie
ISBN: 83-7319-129-1



Opis książki

Na przełomie wieków, w odległym zakątku Indii, angielski urzędnik służby cywilnej poznaje młodą Hinduskę podczas wyjątkowo ciężkiej ulewy. Dziewięć miesięcy później, rodzi się dziecko. Jego przyszłość jawi się niepewnie.

Jasny kolor skóry Prana Natha jest odbierany jako symbol szlachetnego urodzenia, jednakże, gdy jego prawdziwe pochodzenie wychodzi na jaw zostaje wyrzucony z domu ojca. Sprzedany parze eunuchów, trafia do zaściankowego Pendżabu i staje się przynętą w dynastycznych intrygach rozwiązłego dworu hinduskiego. W końcu ucieka do Bombaju, gdzie odnajduje się w roli Pretty Boba, księcia dzielnicy czerwonych świateł. Gdy przypadkiem poznaje pewnego pijanego Anglika, w jego życiu dochodzi do niezwykłego przełomu.

Impresjonista jest historią chłopca, którego życie zbudowano na kłamstwie. Autor stworzył niezwykle sugestywną opowieść, w sposób mistrzowski operując wyobraźnią. W swej pierwszej powieści przedstawił bohatera, jakiego można by długo szukać we współczesnej prozie.


[link widoczny dla zalogowanych]

fragmenty:

CZĘŚĆ I

PRAN NATH



***

Pewnego popołudnia, kilka lat po nastaniu nowego stulecia, czerwonawy pył, będący kiedyś żyzną górską glebą, wiruje w powietrzu. Opada na jeźdźca, który mozolnie brnie przez wąwozy, przecinające tereny po południowej stronie gór. Wysusza mu gardło, pokrywa ubranie, zatyka pory różowej, zlanej potem angielskiej twarzy.
Jeździec nazywa się Ronald Forrester i jest specjalistą od pyłu. A raczej od walki z pyłem. Członków europejskiego klubu w Simli ciągle bawi żart ukuty od jego nazwiska: Forrester the forester. Raz czy dwa razy próbował wyjaśnić swoim hinduskim podwładnym w departamencie sens tego dowcipu, ale nie zrozumieli. Uznali, że jego nazwisko pochodzi od wykonywanego zajęcia. Sahib Drzewiarz. Jak sahib Inżynier czy pan Sędzia.
Sahib Forrester walczy z pyłem za pomocą drzew. Spędził w górach siedem lat. Objeżdżał wzgórza zżerane erozją, sadził ochronne pasy młodych drzewek, uczył wieśniaków, jak chronić glebę, i wprowadzał rozporządzenia zabraniające wycinki lasu i wypasu bydła bez stosownego zezwolenia. Dlatego najlepiej ze wszystkich rozumie ironię swojej obecnej sytuacji. Nawet teraz, na urlopie, praca towarzyszy mu na każdym kroku.
Pociąga łyk słonawej wody z manierki i wypręża się w siodle, gdy koń potyka się, by zaraz potem odzyskać równowagę i strącić w dół kamienie, które podskakują po stromym, jałowym zboczu. Jest późne popołudnie. Przynajmniej upał zelżał. Nad głową wiszą ołowiane chmury, brzemienne monsunem, który nadejdzie lada dzień. Forrester pragnie, by nadszedł jak najszybciej.
Przyjechał w te strony właśnie dlatego, że brak tu drzew. Na placówce, rozparty na werandzie rządowego bungalowu, pomyślał kiedyś przewrotnie, że bezdrzewna okolica świetnie nadałaby się na wypoczynek. Ale teraz wcale mu się tu nie podoba. To niegościnna ziemia. Nawet dla roślinności. Z wyjątkiem rzadko rozsianych poletek, pracowicie nawadnianych przez wieśniaków za pomocą sieci rowów i kanałów, jedynymi roślinami są kępki kłującej pożółkłej trawy i karłowate cierniste krzewy. Ten wyschły krajobraz działa na Forrestera przygnębiająco.
Każdego ranka, kiedy słońce zaczyna ogrzewać namiot, sny Forrestera nabierają marszowego tempa. Sny o drzewach. Regimenty himalajskich cedrów, miarowo pnące się w górę i schodzące w doliny niczym angielscy żołnierze, tyle że przystrojeni w igły. Neem, sal i palisander. Baniany o mackowatych korzeniach i ciemnym listowiu, przesłaniającym błękit nieba. Pojawiają się nawet angielskie drzewa, których nie widział od lat. Dęby o przedziwnych kształtach i wierzby płaczące mutują w rytmie powolnego kroku paradnego, gdy przewraca się z boku na bok. Przez te sny zlewa go pot, trawi niepokój, chwyta gniew, że lasy, jego lasy, przeobraziły się w coś rozedrganego i głupawego. W widowisko towarzyszące głównemu przedstawieniu. W drzewną komedię muzyczną. Nim zdoła się ogolić, czerwonawe strużki potu zmieszanego z pyłem zaczną spływać mu z czoła. Forrester wie, że nikogo nie może za to winić. Tylko siebie. Wszyscy naokoło twierdzili, że to nieodpowiedni czas na wyprawę na południe.
Gdyby go spytać, miałby kłopot z odpowiedzią na pytanie, co tu właściwie robi. Być może przyjechał tu z przekory, ponieważ o tej porze roku wszyscy ruszają na północ zażyć chłodu wzgórz. Spędził trzy tygodnie, jeżdżąc bez celu to tu, to tam w poszukiwaniu czegoś. Tyle że nie jest do końca pewien, czego szuka. Czegoś, co wypełni pustkę. Do niedawna życie wśród wzgórz zupełnie mu wystarczało. Naturalnie samotne. W przeciwieństwie do niektórych kolegów Forrester rozmawia ze swoimi podwładnymi i szczerze interesuje się ich życiem. Ale różnice rasowe trudno pokonać, poza tym nigdy nie był towarzyski, nawet w czasie studiów. Stąd wieczny dystans między nim a innymi.
Zwyczajni mężczyźni nadaliby tej pustce kobiecy kształt i poświęcili urlop polowaniu na żonę podczas herbatek i rozgrywek polo w Simli. Tymczasem Forrester, człowiek skomplikowany i małomówny, postanowił sprawdzić, jak wygląda życie bez drzew.
I odkrył, że za nim nie przepada. Przynajmniej jakiś postęp. Dla Forrestera najlepszy sposób na życie to oddzielić rzeczy lubiane od nielubianych. Sęk w tym, że zawsze znajdował tak niewiele do wpisania po stronie pozytywów. Przemierza więc wąwozy i pustkowia barwy khaki, marząc o drzewach i czekając na coś - cokolwiek - co wypełniłoby mu duszę.
To coś znajduje się nie dalej niż o milę w linii prostej, choć wziąwszy pod uwagę pofałdowanie dzikiej drogi, odległość jest ze dwa razy większa. W miarę jak słońce zniża się ku zachodowi, Forrester dostrzega refleksy światła tańczące na metalu i różową plamę odbijającą od brązowej ziemi. Zatrzymuje się i patrzy, nieruchomiejąc w siodle niczym kawalerzysta podczas defilady. Czuje niezrozumiałe dla siebie zaciskanie się szczęk. Od półtora dnia nie widział żywej duszy. Stopniowo rozróżnia postacie. Wieśniacy, z wyglądu radżputowie, prowadzą wielbłądy. Eskortują przesłonięty tkaniną rozkołysany palankin, niesiony na ramionach przez czterech z nich.
Zanim pochód zbliżył się do Forrestera na odległość głosu, słońce prawie już ginęło za widnokręgiem. Krwawa czerwona poświata w pojedynku z ciężką, ołowianą chmurą. Forrester czeka. Jego koń przestępuje z nogi na nogę na brzegu wyschniętego strumienia. Mężczyźni dźwigający palankin zatrzymują się w pewnej odległości i stawiają swój ładunek na ziemi. W ogromnych różowych turbanach, z przesadnie długimi wąsiskami, taksują spoconego Anglika jak kupcy szacujący wartość wołu. Osiem par czarnych oczu, zaciekawionych i niewzruszonych. Ręka Forrestera mimowolnie wędruje ku szyi.
Do przodu przesuwa się chudy, blady mężczyzna w średnim wieku, w dhoti i przybrudzonej białej koszuli, z czarnym parasolem pod pachą. Przypomina urzędnika na kolei albo prywatnego nauczyciela. Jego wygląd kłóci się z tą jałową krainą. Najwyraźniej to on przewodzi grupie. I najwyraźniej jest niezadowolony, że jego słudzy nie czekali na polecenie zatrzymania się. Przepchnąwszy się naprzód, nisko kłania się Forresterowi, który w odpowiedzi dotyka brzegu swego topi. Już ma przemówić w hindi, gdy nieznajomy wita się z nim po angielsku.
- Zanosi się na deszcz, prawda?
Obaj patrzą w niebo. Jakby na potwierdzenie tych słów, wielka kropla spada na twarz Forrestera.

*

Ogień i woda. Ziemia i powietrze. Medytuj o tych przeciwieństwach i pogódź je. Zwiń ciasno, a potem poślij ruchem spiralnym w głąb mrocznego tunelu, by na nowo połączyły się w jedną całość z innymi przejawami wielkiej jedności rzeczy, nazywanej Bogiem. Myśl może wędrować w ten sposób, prześlizgiwać się od części ku całości, miękko niczym wysmarowana olejkiem ręka masażysty. Amrita żałuje, że nie może oddać się myśleniu na zawsze. To byłaby prawdziwa słodycz! Ale Amrita jest tylko kobietą i "zawsze" nie będzie jej dane. Z braku nieskończoności rozciągnie czas, który ma, przędąc z niego cieniutką nić.
Wewnątrz palankinu jest gorąco i duszno. Zapach jedzenia, zastarzałego potu i wody różanej miesza się z innym - ostrym i cierpkim. Ręka Amrity kolejny raz sięga po małą szkatułkę z drzewa sandałowego, wypełnioną ciemnymi kulkami. Amrita patrzy na swoją rękę, jakby patrzyła na węża pełznącego po kamiennej posadzce - z obojętnością graniczącą z odrazą. Tak, to jej ręka, lecz tylko teraz, przez chwilę. Amrita wie, że nie jest swoim ciałem. Ów krabokształtny obiekt, manipulujący kluczykiem przy zamknięciu szkatułki, a potem zajęty kleistymi kulkami czarnej żywicy, należy do niej, jak należą szal czy biżuteria.
Wstrząs. Zatrzymali się. Słychać jakieś głosy. Amritę to cieszy. Ma dziewiętnaście lat i odbywa ostatnią podróż w życiu. W tej sytuacji każda zwłoka jest powodem do radości. Połyka kolejną kulkę opium, czując na języku ostry smak żywicy.

*

Jak co roku wiatr wiał jednostajnie z południowego zachodu, niosąc ponad równiną ładunek ciężkiego powietrza, by na koniec z całym impetem uderzyć o góry.
Dzień po dniu, tydzień po tygodniu wzlatywały ku niebu powietrzne leje, gdzie, schłodzone, przybierały nad szczytami postać wirującej skondensowanej masy. Teraz owe wiszące ogrody chmur osiągnęły punkt, w którym nie utrzymają się dłużej na niebie.
Przychodzi deszcz.
Najpierw spada w górach. Niewyobrażalna furia wody. Zaskoczeni na otwartej przestrzeni, pasterze i drwale osłaniają głowy szalami i biegną w poszukiwaniu schronienia. Potem, jak w reakcji łańcuchowej, chmura za chmurą, ulewa przetacza się przez pogórze, zalewając ogniska, bijąc w dachy, wywołując uśmiech na twarzach ludzi, którzy wybiegają z domów powitać wodę, wyczekiwaną od tak dawna.
Wreszcie nadciąga i nad pustkowie. Kiedy zaczyna padać, Forrester słucha akurat paplaniny niechlujnego bramina i dobiega go własny poirytowany głos, że to istotnie dobra pora i dobre miejsce na rozbicie obozu. Moti Lal czuje się chyba urażony jego obcesowością, ale Forresterowi nie to w głowie. Wbił wzrok w palankin i gderliwą służącą krzątającą się wokół haftowanych zasłon. Pasażerka w środku nawet zza nich nie wyjrzała. Forrester zastanawia się, czy nie jest chora. A może jest bardzo stara.
Wkrótce deszcz pada już miarowo. Grube krople rozbryzgują się w pyle jak małe bomby. Wielbłądy pomrukują niezadowolone podczas pętania im nóg. Służba uwija się przy bagażach. Moti Lal wytrwale podtrzymuje konwersację, gdy Forrester zsiada z konia i rozkulbacza go. Moti Lal tutaj nie rządzi, o nie, on jest tylko zaufanym sługą rodziny. Spadł na niego obowiązek odprowadzenia młodej pani do domu jej wuja w Agrze. Zdaje sobie sprawę, że to się może wydać dziwaczne, ale okoliczności są wyjątkowe.
Wyjątkowe okoliczności? O czym ten przeklęty dureń mówi? Forrester pyta, skąd są, i mężczyzna podaje nazwę małej miejscowości leżącej przynajmniej dwieście mil na zachód od miejsca, w którym się znaleźli.
- Idziecie pieszo całą drogę?
- Tak, panie. Młoda pani mówi: tylko iść.
- Czemu, na miły Bóg, nie pojedziecie koleją? Agra leży o setki mil stąd!
- Niestety, pociąg wykluczony. Wyjątkowe okoliczności, pan rozumie.
Forrester nie rozumie, ale w tej chwili o wiele bardziej obchodzi go rozstawienie namiotu, zanim deszcz przybierze na sile. A wzmaga się z każdą sekundą. Moti Lal unosi w górę parasol i trzyma go nad Anglikiem, gdy ten wbija kołki w ziemię. Stoi na tyle blisko, że przeszkadza, nie zapewniając rzeczywistej ochrony. Forrester klnie pod nosem, a w jego głowie kołacze jedna myśl: kobieta w palankinie jest młoda.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mio
Senior
Senior



Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 453
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:12, 16 Sty 2007    Temat postu:

Impresjonista i Transmisja w Merlinie



Znaleziono "Hari Kunzru" w dziale Książki. Liczba towarów - 6.

1. Impresjonista (okładka twarda), Hari Kunzru Muza Cena: 41,5 zł, (wysyłamy w ciągu: 24 godz.) Ocena klientów:

2. Transmisja (okładka twarda), Hari Kunzru Muza Cena: 27,5 zł, (wysyłamy w ciągu: 24 godz.)

3. Transmisja (okładka miękka), Hari Kunzru Muza Cena: 18,5 zł, (wysyłamy w ciągu: 24 godz.)

4. Impresjonista (okładka miękka), Hari Kunzru Muza Cena: 27,5 zł, (wysyłamy w ciągu: 3 - 5 dni)

5. Transmisja (okładka miękka), Hari Kunzru Muza Cena: 18,5 zł, (towar sprowadzany na zamówienie)

6. Transmission, Hari Kunzru Penguin Cena: 32,5 zł, (towar sprowadzany na zamówienie) wersja oryginalna

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mocarna
Moderator
Moderator



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 1318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 20:53, 16 Sty 2007    Temat postu:

Mio szalejesz .... byle tak dalej Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pagale.dbv.pl Strona Główna -> Kultura Wszystkie czasy w strefie GMT
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin