Forum Pagale.dbv.pl Strona Główna Pagale.dbv.pl
Forum
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Gdy czerwona kartka oznaczała śmierć

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pagale.dbv.pl Strona Główna -> Kosz / JAPONIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mocarna
Moderator
Moderator



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 1318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 10:47, 28 Lut 2007    Temat postu: Gdy czerwona kartka oznaczała śmierć

"Le Monde" Philippe Pons/27.02.2007 08:00

Gdy czerwona kartka oznaczała śmierć

Japońscy kamikadze, choć podziwiani za odwagę, coraz częściej są postrzegani jako ofiary przegranej sprawy
Przez całe lata powojennej historii Japonii w pilotach-samobójcach widziano nadzwyczajnych bohaterów, dobrowolnie poświęcających własne życie dla ratowania ojczyzny. Tymczasem, jak pokazują odkrywane obecnie dzienniki, wspomnienia i relacje, żołnierze musieli godzić się na śmierć, bo tak chcieli ich dowódcy


Mają od 17 do 28 lat. Tylko na nielicznych twarzach widać uśmiech. Większość nosi na głowie pilotki i okulary na czole. Niektórzy są w galowych podoficerskich mundurach. Wiedzą już, że wkrótce umrą. Około tysiąca ich fotografii umieszczono na tablicach w sali Muzeum Pokoju poświęconego pamięci "pilotów-samobójców" w małym miasteczku Chiran na południu wyspy Kiusiu. Tu znajdowała się jedna z baz kamikadze.

Zwiedzający w całkowitej ciszy oglądają te młode twarze. Pochylają się nad gablotami, aby odczytać starannie wykaligrafowane ich ostatnie przesłania lub wiersze. Przenoszą się w przeszłość oglądając przedmioty należące do pilotów: szmaciane maskotki i talizmany – "tkaniny o tysiącu ściegów" – szarfy utkane przez tysiąc kobiet. Przepasywali się nimi ci, którzy otrzymali "czerwoną kartkę": rozkaz wyjazdu na front.

[link widoczny dla zalogowanych]
Japońscy kamikadze pijący wodę przez wylotem na ostatnią w życiu misję, fot. AFP

Na fotografii widać grupę pięciu młodzieńców o wesołych twarzach. Jeden z nich obejmuje roześmianą kobietę, która mogłaby być jego matką. To jest Tome-san. Prowadziła w mieście małe bistro i rzeczywiście była dla wszystkich pilotów jakby matką, przed którą nie musieli ukrywać, że się boją. W przeddzień wyjazdu jeden z nich powiedział jej na pożegnanie: - Daję ci moją młodość. Tome-san wspominała to aż do swojej śmierci w wieku 89 lat: - To dlatego mogłam żyć tak długo... Na krótko przed końcem wojny inny lotnik powiedział jej, że powróci w postaci robaczka świętojańskiego. Tome-san nazwała później swoje bistro "Oberżą pod świetlikiem".

Małe muzeum w Chiran budzi zainteresowanie Japończyków. Praca nad przywracaniem narodowej pamięci jeszcze kuleje, bo trochę za długo odkładana była na potem, ale wreszcie została rozpoczęta. Ukazała się książka opublikowana przez centroprawicowy dziennik "Yomiuri" (przetłumaczona na angielski pod tytułem "Who Was Responsible"?). Jest to dzieło znamienne dla tego powrotu do poszukiwania przyczyn i rozliczania konsekwencji wojny, rozpoczętej w Chinach w 1931 roku i zakończonej piętnaście lat później klęską Japonii. Zredagowana przez zespół dziennikarski największej japońskiej gazety, publikacja nie rozjaśnia jeszcze wszystkich stref cienia. Odcina się jednak od częstej w ostatnich latach tendencji do negowania niektórych faktów.

Nowe książki i filmy starają się pokazać żołnierzy jako ludzi. Rysują inny wizerunek super-patrioty. (Kamikadze znaczy "boski wiatr" – tak nazwano tajfun, który przeszkodził inwazji mongolskiej na wyspy japońskie w XIII wieku). Podziwiani za swoją odwagę piloci-samobójcy coraz częściej postrzegani są jako ofiary przegranej sprawy.

Tak jest w przypadku tragikomicznego filmu "Kamikadze – boski wiatr", który wszedł na ekrany w lecie 2006 roku. Masayuki Imai nakręcił go na podstawie sztuki teatralnej "Reinkarnacja" granej od końca lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. "Operacja kamikadze była nieludzka. Na śmierć posłano zwykłych młodych ludzi" – mówił po premierze filmu. Podobne przekonanie kierowało Ken Takakurą, aktorem uosabiającym japoński typ męskości, gdy budował swoją rolę w filmie "Świetlik" (2001). Ten wielki ekranowy sukces był zainspirowany życiem Shigeyoshi Hamazono, legendarnego pilota-samobójcy, który przeżył.

Także amerykańscy badacze zajmują się tym, co cudzoziemcy postrzegają jako symboliczny wręcz przejaw fanatyzmu. W "Kamikazes Diaries, Reflexions of Japanese Student Soldiers" (Dzienniki kamikadze: refleksje japońskiego studenta uczelni wojskowej, 2006) antropolog Emiko Ohnuki Tierney rekonstruuje fragmenty tych życiorysów. "Jestem daleka od zwalniania Japonii z odpowiedzialności za popełnione okrucieństwa – pisze pani Emiko – ale kamikadze są przykładem zjawisk bardzo aktualnych: ludzkiej podatności na angażowanie się w dramatyczne sytuacje".

Po przegranej wojnie piloci-samobójcy byli postrzegani jako symbol przeszłości, od której Japonia się odżegnywała. Później prawica uczyniła z nich kultowy symbol tradycji wojennej. Powieściopisarz Yukio Mishima, który popełnił samobójstwo w 1970 roku otwierając sobie brzuch na sposób samurajów, odbierał ich czyn jako wyraz tradycji narodowej: umrzeć dla absolutu.

Przejawem ambiwalentnych odczuć, jeśli nie frustracji, jakie u Japończyków wywołują kamikadze, jest fakt, że ich "jednostkom specjalnym" (tokko-tai) poświęcono w szkolnych podręcznikach zaledwie jedną linijkę. W literaturze lub w kinie ich dzieje przedstawiane były w tonacjach nacjonalistycznych, nostalgicznych lub sentymentalnych. Dzisiaj uwagę przyciąga ludzka prawda o tych dziesiątkach tysięcy żołnierzy, spośród których byli wybierani członkowie "jednostek specjalnych".

Inne muzeum otwarto niedawno w pobliżu Uniwersytetu Tokijskiego. Zgromadzono tam gazety, listy i testamenty około czterdziestu studentów powołanych do wojska od 1943 roku. Teksty opublikowane zaraz po kapitulacji były w latach 1950-1960 biblią ruchu pacyfistycznego. Zbiór zaczyna się od wiersza: "Słuchajcie ich. Czy płaczą? Czy są wściekłe? Czy zachowują ciszę? Te głosy dochodzące do nas z nieskończenie wielkiego morza".

Zainteresowanie pilotami-samobójcami wzrosło w związku z zamachami z 11 września, a to z powodu określeń stosowanych za granicą w odniesieniu do terrorystów. Wielu Japończyków było zgorszonych tym przywłaszczeniem sobie słowa kamikadze, wywodzącego się z ich kontekstu historycznego i kulturowego. "To jest bez sensu – oburza się Iwao Fukagawa, który w wieku 21 lat dowodził małą jednostką kamikadze. – Terroryści działają powodowani nienawiścią i ich celem są cywile. My byliśmy żołnierzami wykonującymi rozkazy i atakowaliśmy cele wojskowe". On sam przeżył, ponieważ kapitulacja nastąpiła, zanim nadszedł rozkaz startu do samobójczego lotu. Nie tylko piloci tworzyli "jednostki ataków specjalnych". Również wśród marynarzy byli samobójcy kierujący torpedami, które miały zniszczyć ważne cele na morzu. W samobójczych atakach zginęło prawie 10 tysięcy młodych lotników i marynarzy. Tego rodzaju czynów nie było w tradycji japońskiej i nie ma o nich mowy w kodeksie honorowym wojownika. Sztab główny uciekł się do tej taktyki pod koniec 1944 roku, kiedy sytuacja wojenna zaczęła przybierać niekorzystny obrót.

Większość japońskich sił morskich i powietrznych została zniszczona podczas bitwy w pobliżu filipińskiej wyspy Leyte. To właśnie tam 20 października 1944 r. pojawili się kamikadze. Żołnierze musieli bić się do końca i wybierać "honorową śmierć" zamiast niewoli, a piloci po raz pierwszy otrzymali rozkaz atakowania nieprzyjaciela swoimi maszynami. Pomysł pochodził od wiceadmirała Takijiro Onishi. Nazajutrz po kapitulacji, 16 sierpnia 1945 roku, popełnił on samobójstwo pozostawiając list do "bohaterskich dusz pilotów jednostek specjalnych", które prosił o wybaczenie.

Liczba lotów kamikadze zwiększyła się między kwietniem i czerwcem 1945 roku, podczas morderczej bitwy o Okinawę. Uczestniczyło w niej ponad 3000 pilotów i praktycznie wszyscy zginęli. Rezultaty ich ataków były skromne: zaledwie dziesięć procent maszyn trafiło w cel. - Niektórzy piloci mieli za sobą niecałe 100 godzin lotów ćwiczebnych – przypomina Iwao Fukagawa. Często ich samoloty były "latającymi trumnami" z powodu złego stanu technicznego i braku paliwa na powrót. Jeden z najbardziej doświadczonych, Shigeyoshi Hamazono, któremu udało się przeżyć, nie ukrywa niechęci do dowódców, którzy sami nie siadali za sterami. W gazecie "Asahi Shimbun" wspomina dzień 6 kwietnia 1945 roku, kiedy wypił całą butelkę sake i wystartował krzycząc: - Banda ch....!

Ci, którzy ocaleli, poznali inne męczarnie: wysyłano ich do obozu reedukacyjnego, gdzie musieli znosić najgorsze upokorzenia. Opowiada o tym Kenichiro Onuki, który spędził najstraszniejsze miesiące swego życia razem z setką innych żołnierzy w jednym z takich miejsc, w Fukuoka. Ofiarowali swoje życie, a ponieważ cudem je zachowali, zostali pozbawieni godności...

Z ostatnich przesłań młodych pilotów z Chiran i świadectw nielicznych ocalonych wcale nie wynika, że byli oni fanatykami. Z pewnością znajdowali się wśród nich również ludzie nawiedzeni, ale ogromna większość latała, ponieważ nie miała wyboru. "Pocieszaliśmy się myślą, że przynajmniej będziemy bohaterami", napisał jeden z nich w swoim dzienniku. Hideo Den, który przeżył, wyznał: "Prowadziła nas rozpacz".

Ochotnicy? - Uważano, że nimi jesteśmy. W rzeczywistości byliśmy wyznaczani i nie istniała możliwość uchylenia się od tego. Nacisk społeczny był zbyt silny – mówi Iwao Fukagawa. - Byli przymuszani, aby zgłaszać się dobrowolnie – pisze Emiko Ohnuki-Tierney w książce wyróżniającej się krytycyzmem ("Kamikaze, Cherry Blossoms and Nationalisms: the Militarization of Aesthetics in Japanese History", 2002). Tak jak nazistowskie Niemcy przywłaszczyły sobie Wagnera – dowodzi autorka – imperialna Japonia posługiwała się w służbie swojej ideologii estetyką kwiatu wiśni, symbolu niezniszczalnego "ducha japońskiego". Pierwsze jednostki kamikadze nosiły nazwy kojarzące się z kwiatami wiśni, których płatki, bardzo delikatne, unosi najmniejszy podmuch. I życie ludzkie powinno być do nich podobne wobec wielkości i siły państwa. Właśnie gałęziami kwiatów wiśni licealistki z Chiran pozdrawiały młodych pilotów, startujących do swoich śmiertelnych misji.

Po przegranej wojnie Japonia odwróciła się od kamikadze jak od hańbiącego piętna. Niektórzy, zagubieni w zrujnowanym, nieprzychylnym im społeczeństwie, zeszli na złą drogę. - Mieli po 20 lat. Nauczono ich umierać, a nie żyć – tłumaczy Iwao Fukagawa. Inni roztopili się w anonimowości. Kilku zostało znanymi artystami: Soshitsu Sen to wielki mistrz sztuki herbacianej, Masayuki Nagare jest słynnym rzeźbiarzem...

Większość wśród pilotów-samobójców stanowili uczniowie szkół wojskowych i studenci powołani do wojska. Przed startem do ostatniego lotu musieli napisać oficjalny testament. Wspominali w nim o "wielkiej sprawie", dla której mieli umrzeć. Ale w ostatnich przesłaniach dla rodziny, przekazywanych potajemnie przez pracowników bazy, nie było patosu.

- Nie chcę umierać za cesarza... Tak zadecydowano za mnie – wyznawał jeden z nich. Kiedy zostawali wyznaczeni – wspomina Shigeyoshi Hamazono – zamykali się w sobie i ich koledzy nawet nie śmieli już z nimi rozmawiać. Niepotrzebna śmierć? - Byli odważni i szczerzy. I dlatego trzeba czcić ich pamięć – uważa Iwao Fukagawa.

Pamiętniki pozostawione przez kamikadze, długie monologi z pytaniami o sens życia, są ubarwione cytatami z autorów japońskich, ale także z Kanta, Goethego, Rousseau... Niektórzy byli idealistami, inni romantykami, czasem marksistami, chrześcijanami, Koreańczykami z pochodzenia (półwysep był wówczas pod jarzmem japońskim). - Co oznacza patriotyzm? Miliony zabitych i pozbawienie wolności milionów innych – pisał Hachiro Sasaki, poległy w wieku 22 lat w kwietniu 1945 roku.

Wyruszając na spotkanie ze śmiercią wszyscy z nich wiedzieli, że wojna jest przegrana. Ale mieli nadzieję na powstrzymanie bombardowań ludności cywilnej. Amerykańskie bomby zapalające zabiły w Tokio w marcu 1944 roku ponad 100 tysięcy ludzi.

- Myśleliśmy o tych, którzy są na tyłach, o naszych rodzinach – mówi Iwao Fukagawa. - Wylatuję jutro. Tylko tyle mogę dla was zrobić, ojcze – napisał w swoim pożegnalnym liście jeden z ostatnich młodych pilotów startujących z Chiran.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pagale.dbv.pl Strona Główna -> Kosz / JAPONIA Wszystkie czasy w strefie GMT
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin